San Baronto i Swieto Pracy
Z lekkim opoznieniem, ale wlasnie uporalam sie z obrobka zdjec (zmniejszaniem) i moge zabrac sie do ich wklejania. Chodzi o Swieto Pracy w San Baronto. Relacje fimowa mozecie obejrzec tutaj.
Natomiast opowiesc zaczynam ponizej:
Jak co roku, tak i w tym razem 1 maja spedzilismy wlasnie w San Baronto (jedna z poprzednich edycji dostepna tutaj).
Z samego ranca poszlismy do jedynego chyba otwartego baru w miescie. I tu kochani przestroga:
chodzi o bar po lewej stronie, w pomaranczowym budynku (jadac od strony Pistoi), w najwyzszym punkcie miasta, na samej gorze. Kiedy przyszlo do zaplaty, pani stojaca na kasie „zaokraglila” ceny. Moj maz byl z Julcia w barze 5 minut przede mna i pani do ceny dorzucila 0,10 euro. Natomiast mi z 5 euro wydala 3,40 euro. Tak jakby cappuccino kosztowalo 1,60 euro. Cena natomiast „brzmiala”: 1,10 euro. Takze w ciagu 5 minut chciala „oszukac” dwie osoby. Moi Drodzy, to zdarza sie dosc czesto, przede wszytkim z osobami, ktore w danym barze sa po raz pierwszy, sa nowe, wchodza i wychodza. Czyli chodzi o przejezdnych, w tym rowniez turystow. Moja przestroga: zawsze pamietajcie ile dajecie pieniazkow i liczcie ile reszty dostaliscie. Byc moze bedzie to duzo monet, ale tak wlasnie jest. Niektorzy od razu chowaja je do portfela czy kieszeni. A nalezy je przeliczyc. Jesli pomyslicie, ze srednia u pani to 0,30 euro na kliencie to pod koniec dnia duzo sie tego uzbiera. Sprawa dotyczy nie tylko barow, ale rowniez sklepow. Takze miejscie oczy szeroko otwarte i kalkulatory w glowie wlaczone
Powrocmy jednak do spraw przyjemnych
Mysle, ze w tym roku organizacja mogla osiagnac rekord w ilosci stoisk rekodzielniczych oraz spozywczych. Ja tylko stoisk w San Baronto jeszcze nie widzialam! Ostatni, ktorzy przyjechali dosc pozno (bo o 9 rano, a pierwsi ustawiali sie juz o 5!), mieli trudnosci ze znalezieniem doslownie wolnej dziury.
Na targu mozna bylo znalezc mnostwo fajnych rzeczy: wyroby rekodzielnicze oraz cos do zjedzenia
Na targ przyjechal rowniez Nonno Gino, dziadek Gino, ktory sprzedaje wyroby z drewna, a przede wszystkim tzw. baczki. Nie widzielismy sie chyba z rok i zauwazylam, ze Gino nie byl w takiej kondycji, jak to zazwyczaj bywalo. Chyba byl czyms przygnebiony. Wzrok patrzyl gdzies daleko i brak bylo dotychczasowego entuzjazmu. Czy to dlatego, ze targi ostatnio kiepsko sie maja (mowa o sprzedawcach)?
Tuz przy moim stoisku ustawil sie chlopak z wyrobami z drewna. Oczywiscie stoisko kusilo. Tak wiec postanowilam cos kupic. Padlo na widelec z drzewa oliwnego
W siedzibie organizatorow wydarzenia zorganizowano loterie fantowa. Pewnie widzieliscie juz na filmie, co wygralam… No, coz to chyba juz moja trzecia miotla…
A tuz obok budynku organizacji biesiada na calego! Uwielbiam takie klimaty
Natomiast na tylach budynku, na wielkiej, zielonej polaci puszczano ogromne banki mydlane, skakano na dmuchanym zamku, jezdzono na koniach, zjezdzano na zjezdzalni…
Byl tez pan magik, ktore dobrze znamy z innej festy, a mianowicie z Redolone (relacje z tego wydarzenia mozecie obejrzec tutaj). Pan magik zachwycil sztuczkami, jeden chlopiec byl dosc ciekawski i malo brakowalo, a odkrylby jeden „trik” magika
Na samej gorce obok zjezdzalni i zabaw dla dzieci odkrylam bardzo ciekawy pomnik dedykowany rowerzystom. wzgorz Montalbano uczeszczane sa wlasnie przez rowerzystow, a San Baronto to miasteczko najwyzej polozone. Jest przystankiem dla spragnionych sportowcow (profesjonalistow i amatorow), ktorzy zatrzymuja sie przy barze lub „kranie” z woda.
Do dwoch pan malujacych twarze ustawila sie kolejka dzieci. Julcia miala do dyspozycji caly dzien. Tak wiec do pan wracala po kilka razy…
Popoludniu dla zwiedzajacych przygrywala muzyczna grupa skladajaca sie z miejscowej mlodziezy
Kiedy tylko grupa muzyczna zmienila miejsce na spiewanie, natychmiast na ich miejscu ustawilo sie malzenstwo przygotowujace brigidini – okoliczna specjalnosc (Lamporecchio jest na wyciagniecie reki, a brigidini wlasnie tam sie narodzily).
Festa wspaniala, ale pogoda byla w kratke. Zachmurzenie zamienialo sie w deszcz i tak caly czas. W koncu rozpadalo sie na dobre i wszyscy wyjeli parasole
Czekamy do nastepnego roku kiedy to ponownie zawitamy w San Baronto A moze i Wy wpadniecie?
Swietna atmosfera!
Rewelacja!
Te wiszące udźce przypominają mi najlepsze jamon serrano, jakie jadłem w Hiszpanii. A swoją drogą, jak ci wegetarianie wytrzymują?…
hm… swiat dzieli sie na wegetarian, wegan i glownie na miesozercow. jedni patrza dziwnie na drugich, a jak dojdzie do wspolnych rozmow typu: pierwszy czlowiek byl roslinozerny lub miesozerny to koniec…