Pages Menu
TwitterFacebook
Categories Menu

Posted by on lip 15, 2018 in Moja Toskania, Moje spotkania | 0 comments

Moja Toskania gościnnie w Płocku

Moja Toskania gościnnie w Płocku

Kilka dni temu pojechałam do Płocka, by spotkać się z Kasią. Znamy się dwa lata i do tej pory spotykałyśmy się w Toskanii. Teraz ja jestem w Polsce i dostałam zaproszenie, by odwiedzić Płock. Byłam tam kilka lat temu, ale nie zdążyłam zwiedzić muzeów. Trafiała się więc okazja, by nadrobić zaległości.

Najpierw miło spędziłyśmy czas przy wspaniałych wypiekach Kasi i dobrej kawie. Później przeszłyśmy się po okolicach Kasi, poszłyśmy na dobre lody.

 

Niestety byłyśmy świadkami wydarzenia „mrożącego krew w żyłach”. Kot na trzecim piętrze wyszedł poza balustradę i nie potrafił wrócić na taras. Raz obsunęła mu się noga i zgromadzeni gapiowicze aż podskoczyli ze strachu, bo z góry spadł kawałek balkonu.

Kasia zachowała zimną krew i pobiegła do klatki blokowej, by dzwonić do wszystkich mieszkań i pytać czyj to kot. Za którymś razem usłyszała w domofonie głos właścicielki, która to od razu udała się na taras i uratowała kota. Wszyscy mogli wrócić do swoich zajęć, a my dokończyć lekko rozpuszczone lody.

Następnie pojechałyśmy do centrum miasta, ale rozpadał się straszliwy deszcz, który potem przeszedł w grad. Musiałyśmy siedzieć w aucie i przeczekać. Kiedy deszcz nieco ustał postanowiłyśmy wyjść na miasto. A że była pora obiadowa, to zamiast do muzeum najpierw udałyśmy się do fajnej restauracji. Zamówiłyśmy sympatyczne dania wegetariańskie: burgera z kotletem buraczanym w polewie malinowej oraz mega sałatkę z orzechami też w polewie balsamiczno – malinowej z dodatkiem grzanek czosnkowych.

 

 

Tak nam się miło rozmawiało, że zapomniałyśmy o całym świecie. Była już siedemnasta kiedy to spytałam Kasi, do której otwarte są muzea w mieście. Okazało się, że do szesnastej…. Tak oto kolejna próba zwiedzania muzeów w Płocku nie doszła do skutku. Nic nie szkodzi, jest pretekst do powrotu.

Po obiedzie przeszłyśmy się po mieście oraz kupiłyśmy pamiątki dla Julci.

 

 

Przeszłyśmy do miejsca widokowego od strony kościoła z widokiem na rzekę.

 

 

Jak widać już nie padało, ale pogoda była szaro-bura.

Dziękuję Kasi za wspaniałe spotkanie i odliczam dni do następnego!

Post a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *