Chifenti i zaskakujące miejsce na festyn
Po fescie w Borgo a Mozzano pojechalismy do Chifenti. Frakcja znajduje sie przy glownej drodze przejazdowej, na ktorej trzeba bardzo uwazac. Samochody jezdza bardzo szybko i nie zwazaja, ze znajduja sie na terenie zabudowanym. Przejscie przez pasy graniczy z cudem. Ale to tak tylko na marginesie.
Okazalo sie, ze festa delle mondine znajduje sie przy samym cmentarzu!
Dla mnie mondine to po wlosku sa panie, ktore sadza ryz. Spodziewalam sie, ze na fescie beda moze panie przebrane w fartuszkach, ktore maja cos wspolnego z ryzem. Choc to dziwne, bo w Toskanii ryz sie nie uprawia.
Okazalo sie, ze mondine to po toskansku rowniez pieczone kasztany. Ja bylam przyzwyczajona do nazwy frugiate. A tu niespodzianka: w rejonach Lukki i Garfagnana mowi sie mondine.
Swieto pieczonych kasztanow w Chifenti bylo naprawde bardzo okrojone.
Jedno stoisko z jedzeniem. Pan smazyl nalesniki kasztanowe, drugi pan z dzieckiem stali przy pieczonych kasztanach, a jedna pani zajmowala sie sprzedaza.
Kupilismy nalesnika kasztanowego z ricotta. Nie bylo jej zbyt wiele 😉
Podczas kiedy pani przygotowywala nalesnika, przyszedl pan z grzanym winem. Mimo tego, ze garnek mial pokrywke, to roznosila sie wspaniala won 🙂
Na drugim malutenkim stoisku byla loteria swiateczna.
Podsumowanie: na tak malej fescie jeszcze nie bylam.
Tak sobie mysle, ze tak miniaturowe wydarzenie moglabym zorganizowac pod moim domem 🙂 Co wy na to? Przyszlibyscie?