Wrześniowe warsztaty kulinarne
Na początku tego miesiąca odbyła się kolejna edycja warsztatów kulinarnych.
Tym razem w gotowaniu brało udział kilku panów. To oni trzeciego dnia rozpalili też piec drzewny.
I tym razem przed rozpoczę ciem prac zrobiliśmy sobie kilka zdjęc grupowych.
Pierwszy dzień był poświęcony głównie makaronom. Zrobiliśmy mnóstwo tagliatelli oraz pomarańczowych kokardek. Karol, nasz najmłodszy uczestnik, był najbardziej aktywny. Prosił co chwilę, by przydzielic mu nowe zadanie.
W związku z tym, że akurat był sezon na figi, przygotowaliśmy słoną tartę z tymi owocami.
Nie mogło również zabraknąc placka chlebowego z winogronami (odmiana uva fragola) czyli schiacciaty con uva.
Podczas kursu odwiedzili nas znajomi, szkoda, że tylko na chwilę. Niestety nie mogli z nami zjeśc obiadu.
Na przystawkę usmażyliśmy szałwię w cieście i przygotowaliśmy crostini z masą wątróbkową oraz bruschetty z pomidorami.
Stół był pełen pyszności, smakowaliśmy wszystko bez pośpiechu. Slow food, slow life…
Na koniec na stół weszła jeszcze panna cotta z owocami leśnymi… Potem tylko siesta!
Drugi dzień zajęliśmy się gotowaniem płaskurki i robieniem z nią sałatki.
Upiekliśmy hurtową ilośc cantuccini z migdałami.
Sporo czasu zajęło nam przygotowywanie torta della nonna, tradycyjnego toskańskiego ciasta z kremem i orzechami piniowymi.
Na przystawkę nie zabrakło tigelli, które niektórzy przekrajali i faszerowali mortadellą z pistacjami lub serami.
Zrobiliśmy też polentę z grzybami oraz makaron z sosem oliwkowym. Jak za każdym razem tak i teraz wspólnie zjedliśmy obiad. I wypiliśmy dobre wino, a na koniec kawę. Vin Santo służyło do maczania cantuccini.
Trzeciego dnia Magda zrobiła nam super niespodziankę. Pojechała wcześnie rano na targ do Marlii i kupiła świeżutkie prawdziwki. Zrobiła przepyszne risotto z dodatkiem nepitelli czyli calaminty mniejszej (clinopodium nepeta) prosto z ogrodu.
A my zajęliśmy się zagniataniem ciasta na toskański chleb.
Po wyrośnięciu każdy formował swój bochenek i odnosił do kolejnego wyrośnięcia.
Zagniętliśmy ciasto na schiacciatę z białej mąki i żytniej. Do jednej dodaliśmy rozmaryn zebrany w ogrodzie.
Potem zajęliśmy się wyrabianiem ciasta na pizze. Po wyrośnię ciu dzieliliśmy ciasto według konkretnej wagi i robiliśmy z niego kulki. Następnie szły one do ponownego wyrośnięcia.
Panowie rozpalili piec drzewny, panie pokroiły wszystkie składniki i rozpoczęło się mega pieczenie.
Z pieca elektrycznego wyszły schiacciaty i wylądowały na stole biesiadnym.
Toskański chleb też już był gotowy.
Ten dzień był wyjątkowy, gdyż świętowaliśmy 50.te urodziny jednego z uczestników kursu. Były więc balony, tort (tiramisù) oraz mocno cytrynowe babeczki.
Biesiadę zakończyliśmy mocnym espresso. A potem zrobiliśmy krótką siestę.
Przed godziną 16 ruszyliśmy na degustację oliwy i win.
Na miejscu czekał na nas już Francesco, który oprowadził nas po winnicy i opowiedział historię miejsca oraz proces produkcji oliwy i wina.
Po czym rozpoczęła się degustacja i wymiana zdań na temat poszczególnych rodzajów wina.
Zrobiliśmy też wspólne zdjęcie.
I tak oto skończył się ostatni wspólny dzień. Najgorsze są pożegniania, ale mam nadzieję, że na krótko. Że niebawem się zobaczymy!