Zbieranie fig
Jeszcze kilka dni temu zbieralismy figi. Dzisiaj tez mielismy jechac (tym razem do Cristiny), ale lunelo… I padalo i padalo i figi poszly w zapomnienie.
Natomiast z grupa polska takie oto mamy wspomnienia:
najpierw poszlismy na jezyny. Gabriella dala nam kije, zeby sobie nimi pomagac. Jezyny bowiem rosly bardzo wysoko 🙁
Po pol godzinie dzieci zaczely sie nudzic i pytac, kiedy pojdziemy na figi. My-mamy dzielnie obrywalysmy owoce, z nadzieja, ze wyjdzie z tego jakis dzemik.
Nagle z gory zbiegly kozy. Popatrzyly na nas i ruszyly w dol, do zagrody.
Ruszylismy zbierac figi. Dzieci zrobily tobolki z torebkami niezbyt przepelnionymi jezynami.
By dostac sie do nich potrzebna byla drabina.
Najlepiej figi smakowaly zrywane prosto z drzewa.
Zebralismy dwie skrzynki, wiec sporo. Mialam robic dzem…Ale nie zdazylam…
Kilka dni pozniej zbieralysmy ciemne figi, ktore moim zdaniem sa lepsze niz te z zielona skorka. Skorki nie trzeba wyrzucac, rozplywa sie w ustach. Jest delikatna 🙂
Oczywiscie z nich tez dzemu nie bylo 😉