Brento Sanico – miasto widmo i piękny kościół
W zeszla sobote pojechalam do kolejnego opuszczonego miasta. Tym razem do grupy dolaczyla nowa podrozniczka – moja siostra, ktora spedza wakacje w Toskanii.
Ponownie znalezlismy sie w okolicach Castiglioncello (pierwszego miasta widma, ktore odwiedzilismy). Dojechalismy do San Pellegrino. Na koncu miasteczka znajduje sie kosciol (niestety zamkniety, czynny tylko na msze w niedziele). Przed nim zaparkowalismy auto.
Za kosciolem znajduje sie sciezka, przy ktorej stoi drewniany znak z napisem: Brento Sanico.
Wejscie zajelo nam 1 godzine i 10 minut (przypominam, ze my wspinamy sie z 5,5-letnim dzieckiem, wiec wspinaczka trwa dluzej).
Zejscie trwa okolo 1 godziny. Trzeba uwazac, gdyz droga jest kamienista. Wszystkich, ktory wybiora sie do Brento uczulam, by koniecznie zalozyli buty do chodzenia po gorach.
Oto krotki opis trasy w celu lepszej orientacji. Dodam tylko, ze sciezka oznaczona jest kolorami bialo-czerwonym oraz bialo-niebieskim. Oznaczenia gorskie sa raczej dobrze widoczne. Poza tym droga jest prosta, naprawde nie mozna zabladzic:
1.Po okolo 15 minutach od rozpoczecia wspinaczki po prawej ujrzymy rzeke, a w dole kosciol, przy ktorym zaprakowalismy auto
2.Po kolejnych 15 minutach sciezka zweza sie, ale pozniej ponownie bedzie szeroka. Jest to tzw.mulattiera, droga, ktora dawniej jezdzono na osiolkach.
3.Po 10 minutach dochodzimy do krzyza. To tutaj zatrzymywala sie procesja, ktora szla z ksiedzem do Brento.
4.Sciezka pnie sie po prawej stronie od krzyza. Po 20 minutach sciezka zkniknela pod lawina ziemi, ktora spadla wysoko z gor. Potem pani z baru powiedziala nam, ze juz w lipcu tak bylo czyli 3 miesiace temu). Kawal gory oderwal sie i wraz z drzewami zsunal w dol. Tutaj musielismy ostroznie wspinac sie, a w powrotna droge zjezdzac na pupciach…
5.po 1 godzinie i 5 minutach wspinaczki ujrzelismy po prawej pierwsza tabliczke z napisem: strefa szkolenia psow. Takich tabliczek bedzie w lesie jeszcze wiecej. Czasem beda one powieszone wraz z druga informacja o tym, ze to jest rowniez teren polowan. Zreszta przez cala nasza droge towarzyszyly nam odglosy strzelania, w prawdzie gdzie w oddali, jednak troche nas niepokoily.
6.Po 1 godzinie i 10 minutach ujrzelismy domy w oddali, a nastepnie doszlismy do pierwszej ruiny, ktora znajduje sie po lewej stronie.
Wspinajac sie w gore po prawej ujrzymy kapliczke. W srodku znajduja sie napisy swiadczace o tym, kto i kiedy tutaj zlozyl wizyte.
Idac jeszcze w gore dochodzimy do ledwo widocznego rozwidlenia drog.
Ta po prawej jest wyrazna, pelna ogromnych kamieni. Prawdopodobnie zostala zniszczona przez opady deszczu. Srodek drogi jest troche wypluczony i dziurawy.
Natomiast po lewej znajduje sie bardzo waska, ledwo widoczna sciezka. Tam trzeba udac sie, by dotrzec do kosciola. My jednak najpierw poszlismy w gore. Doszlismy do grupy domow.
Sciezki sa bardzo zarosniete chaszczami, w tym jezynami. Trudno jest sie poruszac.
My zalozylysmy swetry lub kurtki i udalo nam sie przejsc do jednego z domow. Weszlysmy do srodka.
Na parterze w pierwszym pomieszczeniu znajdowal sie kominek, stara gazeta z 2009 roku (w srodku informacje o Halloween). W rogu lezala butelka rozowego wina musujacego z 2004 roku.
Na pierwszym pietrze, w korytarzu ktos wyryl napis: Brento Sanico przeklete miasto. Pytalysmy sie potem mieszkancow San Pellegrino, co to moze oznaczac. Czy przypadkiem cos zlego stalo sie w Brento. Nikt jednak o niczym nie wiedzial.
Budynek, ktory zwiedzilysmy, jest w takim stanie, ze mozna wejsc az na drugie pietro. Oczywiscie trzeba bardzo uwazach. Niektore pomieszczenia sa zawalone i nie mozna juz tam wejsc.
Z tej grupy domow udalo nam sie obejrzec tylko jeden. Gdybysmy mialy tasak, ostry noz, to moglybysmy wyczyscic sciezki i przejsc do pozostalych ruin. Byc moze trzeba bedzie kupic jakis mega noz do ciecia? Moze cos takiego istnieje w sklepie ze sprzetem do wspinaczki gorskiej.
W zwiazku z tym, ze bylo bardzo cieplo i milo usiedlismy na kamieniach, tj. na sciezce i zrobilismy sobie piknik. Potem ruszylismy w dol, by waska sciezka dotrzec do kosciola.
Wraz z nim znajduje sie tu grupa domow, do ktorych mozna wejsc. Jeden naprawde w bardzo dobrym stanie. Wyglada jak pomieszczenie w ktorym na gorze przechowywano siano, a na dole mieszkaly zwierzeta.
Jeden dom „przyklejony” jest do kosciola. Tutaj pewnie mieszkal proboszcz.
Kosciol zaskoczyl nas. W srodku znajduja sie dobrze zakonserwowane „malowidla”. Szczegolnie sufit, kolumny oraz niektore czesci bocznych scian. Oczywiscie w murach zagniezdzila sie wolgoc. Kawalek sufitu odpadl, a wandalizm rowniez zrobil swoje. Prosze jednak pomyslec, ze kosciol oraz cale miasteczko pochodzi z XIII wieku. Szkoda, ze wszystko niszczeje i zostaje wchloniete przez las.
Pani z baru z San Pellegrino opowiadala, ze kiedy byla w lipcu zauwazyla dziwne ulozenie kamieni na ziemi w kosciele. Tak jakby byly ulozone na ksztalt krzyzy. Podejrzewa, ze byly tam organizowane jakies msze sataniczne.
W kosciele spedzilysmy chyba z pol godziny, a moze i wiecej. Obfotografowalysmy go ze wszystkich stron.
Zal bylo opuszczac to miejsce. Bylo w nim tak wspaniale swiatlo, cieplo (w porownaniu do Porcilecchio, ktore bylo szare i ponure).
Zeszlismy na sam dol do kosciola w San Pellegrino. Mielismy nadzieje na to, ze spotkamy ksiedza (kiedy przyjechalismy akurat bral wode z „kranu” przy glownej drodze, zamienil z nami trzy slowa i uciekl do swoich zajec). Chcialam spytac sie o kilka rzeczy.
Postanowilismy podjechac do jedynego baru w miasteczku. I wlasnie tam przy kawie i lodach dowiedzielismy sie, ze jedynym czlowiekiek, ktory moze nam pomoc jest pan Pier Carlo, ktory mieszka tuz nieopodal baru. Wraz z moja znajoma Andrea poszlysmy wiec odwiedzic tego pana. Zadzwonilysmy do drzwi. Najpierw wyszly wnuczeta, potem zona, a nastepnie sam pan Pier Carlo. Jest on pisarzem, ktory ma na swoim koncie az 33 ksiazki (czy ja sie tylu doczekam?) Zaprosil nas do domu, podarowal przewodnik (swojego autorstwa) po okolicznych miasteczkach. Zakupilysmy u niego ksiazke o Brento Sanico, San Pellegrino i Casetta di Tiara. Mozecie wyobrazic sobie moja radosc!
Pan Pier Carlo goscilby nas pewnie do samego wieczora. My jednak nie moglysmy zbyt dlugo siedziec, gdyz pozostala nasza grupa pozostala w barze (potem przeszla do miejscowego parku). Od pisarza dostalysmy tez jeszcze po 1 egzemplarzu innej ksiazki oraz mialysmy mozliwosc obejrzenia pracy magisterskiej dwoch Wlochow, ktorzy opisali miasteczko Castiglioncello. Pan Pier Carlo to naprawde kopalnia wiedzy! Powiedzial do nas:
-Dlaczego nie zadzwonilyscie do mnie wczesniej, to bym sie przygotowal!
Gdybysmy wiedzialy o pana istnieniu, to zadzwonilybysmy wczesniej… Mam nadzieje, ze bede utrzymywac z panem kontakt, gdyz w swoim archiwum posiada on zdjecia Brento sprzed 70 lat. Moze moglby mi je udostepnic?
W jego ksiazce jest kilka bardzo interesujacych zdjec miasta z 1940 roku. Bez chaszczy, wszystko piekne, wokolo tetnilo zycie. Podobno Brento bylo gmina i mialo szkole! Bylo to jedne z wazniejszych miast w okolicy.
Teraz nie ma juz chyba szans, zeby podzwignelo sie i ponownie zaludnilo. Miasto znajduje sie samym srodku lasu, wprawdzie obok kopalni kamienia o nazwie pietra serena, ale kto tam chcialby zamieszkac? Chyba ci samowystarczalni, ktorzy zaloza poletko, posadza marchwe, ziemniaki. Beda chcieli zyc bez dogod takich jak woda, elektrycznosc…
Nota: Zgodnie z przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 roku o PRAWIE AUTORSKIM I PRAWACH POKREWNYCH (DZ.U.nr 24, poz. 83) zabronione jest kopiowanie i rozpowszechnianie tekstu i zdjęć umieszczonych na tej stronie bez wiedzy i zgody autorki. Nie zgadzam sie na kopiowanie i przywlaszczanie tekstu z mojego bloga pod czyims imieniem czy nazwiskiem.
Fajne te Wasze wyprawy !
Siostra pewnie zadowolona z takiego niebanalnego odpoczynku ?