Malo atrakcyjne swieto nalesnika kasztanowego
Przed poludniem w niedziele pojechalismy do Carmignano na swieto nalesnika kasztanowego. Poinformowali nas o tym znajomi: Sara i Andrea. Andrea jest wlascicielem baru-restauracyjki w samym centrum miasta.
Okazalo sie, ze uliczki wokol placu wypelnione sa stoiskami z rekodzielnictwem oraz jedzeniem.
Spotkalismy naszych „starych” znajomych, ktorzy sprzedaja wyroby skorzane.
Niedzielny poranek byl naprawde zimny, wiec skierowalismy sie do baru Andrei.
Julcia skusila sie na schiacciate z mozzarella i pomidorem.
A ja ogrzalam sie goracym cappuccino.
W barze u Andrei mozna kupic rozne pysznosci z okolicy: wino oraz suszone figi. Na polkach widzialam rowniez koszulki dla milosnikow Toskanii:
Swieto nalesnika kasztanowego nie rozkrecalo sie. Moze to zimno? Nie bylo prawie zainteresowanych. Sprzedawcy zaczynali sie krecic, marudzic.
W koncu otworzyli „domek-budke” z nalesnikami i przyszlo kilka osob.
Niestety na obiad musielismy wrocic do domu, gdyz pozniej czekala na jeszcze inna atrakcja: karnawal w Bagnone. Ale o tym juz jutro 🙂
Na koniec zdjecie z serii domu toskanskie:
Ja w ogóle nie lubię kasztanów jadalnych, ani kremu z kasztanów, ani marmolady czy czegokolwiek, więc pewnie i na naleśniki nie skusiłabym się:)
🙂